Wyjście na Rysy z przewodnikiem to przede wszystkim pomysł na zimę. Później w sezonie możliwe jest również na nartach (precyzyjnie mówiąc, na nartach podchodzimy do wylotu Rysy w Rysach, a zjeżdżamy z przełączki nad Rysą, a nie z samego wierzchołka). Wersja narciarska to pomysł dla naprawdę dobrych narciarzy i pewnie wspomnimy o niej kiedy sezon będzie bardziej odpowiedni, żeby się na nią porywać. Wersja zimowa, turystyczna, jest najciekawszą propozycją wcześnie w sezonie zimowym, kiedy nie ma na tyle śniegu, żeby trasa była zagrożona lawinami. Właśnie zaczyna się optymalna część roku, żeby wejść na Rysy bez tłumu ludzi i towarzyszących temu tłumowi zagrożeń (przede wszystkim spadającymi kamieniami).
Wycieczkę zaczynamy wcześnie rano z Zakopanego, bo możemy wjechać zamkniętą drogą do Morskiego Oka. Bez zezwolenia raczej trzeba wyruszać ze schroniska w Morskim Oku. Dolna część szlaku – do Czarnego Stawu i dalej nad Bulę pod Rysami nie nastręcza z reguły problemów, ale często wymaga użycia raków ze względu na polewy lodowe. Grzęda wzdłuż Rysy, częściowo ubezpieczona łańcuchami, potrafi być wymagająca, a trudności zależą od zalodzenia, a także ilości i konsystencji śniegu.
Dwa lata temu wchodziliśmy na Rysy w listopadzie z grupą laureatów konkursu, zorganizowanego na 150 urodziny firmy Mammut. Warunki były charakterystyczne dla wczesnej zimy i udała się bardzo fajna wycieczka. Dodatkowy bonus był taki, że w jej skłądzie znalazł się Tomek, mający naprawdę dobrą rękę do montażu. 🙂 Sami zobaczcie!