Andrzej Sokołowski w rozmowie z Agnieszką Szymaszek – miłej lektury. 🙂
– Pamiętasz, w jakich okoliczności i kiedy po raz pierwszy wspinałeś się?
– To było w średniej szkole. Poszliśmy w skały z kumplem, którego ojciec trochę się wspinał, był w Kaukazie. Pożyczyliśmy potajemnie od jego ojca sprzęt „wspinaczkowy”. Jak się później okazało, był to m.in. bloczek chyba strażacki do max. 250 kg. kilka karabinków ruskich, uprząż własnej produkcji itd. Wtedy nie wnikaliśmy w te wartości wytrzymałościowe… Skoro był to sprzęt od wspinacza, to znaczy, że bezpieczny. Z takiego założenia wyszliśmy. Aha, taśmy mocujące bloczek też pozostawiały wiele do życzenia. Lina. Była jakby żeglarska, niebieska i bardzo się mi podobała. Wyglądała profesjonalnie. Nawet nie wiem, czy miała niezależny rdzeń. I tak się wspinaliśmy, aż nam pewnego razu stanowisko spadło. Zsunęło się z obłej skały. Kolega spadł z kilku metrów. Na szczęście nic się nie stało.
Dziś polecam zaczynać przygodę w skałkach i górach z kimś, kto się zna i potrafi najbezpieczniej pokierować przez te pierwsze doświadczenia. Ja miałem na początku wiele szczęścia, że w pierwszej fazie samoedukacji górskiej nic mi się nie stało. Wiele osób nie ma świadomości niebezpieczeństw. I to jest potencjalnie jedno z większych niebezpieczeństw 🙂 Po tych pierwszych wspinaczkach jednak dalej parliśmy. Pojechałem z drugim kolegą, na Mt Blanc.
Nie miał mnie kto nauczyć układania węzłów, wspinaczki. Do wszystkiego dochodziłem sam. W międzyczasie kolega znalazł u swojego taty książkę „W skale” Wacława Sonelskiego. Węzły, ósemka, o kurcze -nowość! Zobaczyliśmy, że to, jak my się wiązaliśmy do tej pory, chyba nie było najlepszym sposobem. Wracając do owej wyprawy na Mt Blanc: wyszliśmy bez aklimatyzacji na szczyt. Z ciężkimi plecakami, nawet jajka na jajecznicę nieśliśmy. W Vallocie musieliśmy się przespać, bo już nie mogłem wytrzymać – kręciło mi się w głowie. Pogoda była ładna, chociaż nie sprawdzaliśmy prognozy… Teraz patrzę na to z zupełnie innej strony, i jestem przerażony. A także nieraz „przewrażliwiony” na punkcie właściwego postępowania, bezpieczeństwa. Rano, schodząc ze szczytu, przeszliśmy w południe przez uszczeliniony lodowiec Bossons. Niezwiązani. Przy słonecznej pogodzie, izotermie na 4000 metrów. Pod wiszącymi serakami zrobiliśmy sobie przerwę na lunch. Ale jakoś zeszliśmy i się udało. Następnego dnia poszliśmy na pierwszą moją drogę wspinaczkową na Północne Igły w rejonie Chamonix. Droga piątkowa 8-wyciągowa, kolega „zielony”, jeśli chodzi o zakładanie przelotów. Miałem jednego starego na sztywnym cięgle frienda i kilka kostek. W związku z tym, że kolega nie potrafił zakładać przelotów, prowadziłem wszystkie wyciągi. Na głowach mieliśmy kaski budowlane. Na szczycie złapała nas burza, nie wiedziałem też dokładnie, którędy się zjeżdża. Ale zjechaliśmy dobrze. Na dole w żlebie byliśmy już o zmroku. Oczywiście nie mieliśmy czołówek. Dziś, gdy to wspominam, jestem zadowolony, że się nam nic nie stało. Ale takie były moje początki 🙂
– Chyba lubisz eksplorować, oraz prowadzić nowe drogi, niż chodzić utartymi ścieżkami – na koncie masz współautorstwo dróg m.in. w Himalajach, w dodatku w nieuczęszczanych rejonach.
– Lubię robić nowe drogi 🙂 Gdy wspinacze wybierają się na dziewiczą ścianę lub szczyt, muszą liczyć się z niewiadomą, tj. czy tam, gdzie chcą zrobić nowe przejście w ogóle da się przejść i którędy lepiej zejść ze szczytu. Dlatego wcześniejsza analiza ściany przez lornetkę, na podstawie zdjęć jest obowiązkowa. Cała ta otoczka logistyczna – jaki sprzęt zabrać, jest fajna 🙂 Po prostu towarzyszy temu większa adrenalina niż przy przejściu istniejącą drogą. Podkreślam jednak, że aby móc je realizować, trzeba mieć niezbędną bazę doświadczenia, wiedzę i umiejętności. Taką wiedzę powinno się nabierać pokonując najpierw istniejące drogi w Tatrach, Alpach. Mając do dyspozycji np. schemat drogi z trudnościami, z jaką powagą ściany mamy do czynienia.
– Jeśli zgłasza się do ciebie osoba, która chciałaby działać w górach, jakie kroki byś jej doradził?
– To zależy… jeżeli chciałaby działać w górach z przewodnikiem – np. górska wspinaczka skalna czy zimowa. To możliwości jest wiele ale na pewno należy zacząć od łatwych dróg, krótkich ścian, łatwych i nie skomplikowanych zejść. Najważniejsze na początku jest obycie się z wysokością, przestrzenią, większym wysiłkiem. Czyli z tym co w skałkach raczej nie wystąpi. Obycie się z podstawowymi zasadami panującymi w górach np. wczesnym wstawaniem;-) I tak krok po kroku można odkrywać kolejne granice, Alpy, Himalaje.
– Co cię skłoniło, by zostać międzynarodowym przewodnikiem wysokogórskim IVBV?
– To był proces. Wszystko jednak ku temu zmierzało. Działałem w górach dla siebie, nie mając świadomości, że wykaz przejść wspinaczkowych lub skiturowych, które robiłem w m.in.Alpach, będą stanowić podstawę do ubiegania się o przyjęcie mnie na kurs. Podczas pobytów w Alpach widziałem przewodników, którzy przebywają, pracują w górach i żyją z tego. Taki tryb życia uznałem za ciekawy. Każdy z nas próbuje w życiu robić to, co lubi. Jeśli udaje nam się połączyć pracę z pasją, to jest to najlepsze rozwiązanie. Szukałem kilka lat odpowiedniego zajęcia, pracowałem m. in. 3 lata jako instruktor narciarski na stoku. Ale na dłuższą metę chyba nie było to zajęcie dla mnie 🙂
– Jak oceniasz rolę psychiki podczas działalności w górach?
– Jest czasem kluczowa. Od niej też wiele zależy czy wejdzie się na szczyt. Kiedy trzeba się związać liną i osiągać coraz większą wysokość. Jest się zależnym od drugiej osoby, trzeba działać w zespole czasem podporządkować się decyzjom pozornie nieistotnym. Niektórym walka z samym sobą np. w górach może wiele pomóc i można to wykorzystać w życiu miejski codziennym.
– Twoja ulubiona aktywność górska i ulubione rejony górskie?
– Jest ich kilka. Schematycznie można powiedzieć, że te, które dają mi najwięcej frajdy: wspinanie w górach, skałkach na drogach ubezpieczonych i z tradycyjną asekuracją po szerokie rysy, w których się trzeba klinować i wyć z bólu. Wspinanie zimowe, czyli wspinaczka mikstowa i lodowa na drogach ubezpieczonych i z tradycyjną asekuracją. Od kiedy nie jem mięsa zawsze zabieram ze sobą grubego primaloftaJ .Czyli fascynuje mnie wszelki rodzaj wspinania. Wydaje mi się, że to procentuje bo z każdej dyscypliny wyciąga się doświadczenie potrzebne w naszym zawodzie. Narciarstwo wysokogórskie, czyli skitury i freerajdy, również mnie bardzo interesują. Już ponad 10 lat się tym zajmuję i co sezon robię kupę kilometrów na fokach. A gdy zrobi się „powder alert” wyciągam szersze dechy i kroję świeży śnieg na kawałki… 🙂 Każdy z rejonów górskich, w którym byłem, ma w sobie coś niepowtarzalnego. Rodzaj skały jest różny, długość podejścia i zejścia.-
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Agnieszka Szymaszek
Andrzej Sokołowski – międzynarodowy przewodnik wysokogórski IVBV, wspinacz, skialpinista, ratownik górski w Grupie Karkonoskiej. Wspina się od 13 lat, m.in. w Karkonoszach, Tatrach, Alpach, Norwegii, USA (Yosemite, Indian Creek, Moab), Himalajach. Współautor m.in. drogi o nazwie Droga Szkocka (VIII-, 4xA0, ok. 1000m) w Tybecie Wschodnim na szczycie Niuxin Shan (4950m), mikstowej drogi Dzień Niepodległości na szczycie Pharilapcha (6017m) w Himalajach (Nepal), mikstowej drogi Cztery Pory Roku (Wi5,M8-, AF, 1000m) na Piku Mińsk (5250m) w Tien Shanie. Pochodzi z Jeleniej Góry. Ma 32 lata.
2 komentarze
[…] Link: https://freerajdy.pl/wywiad-z-andrzejem-sokolowskim/ […]
Andrzej si supeeer!