Jeśli czytacie te słowa, czyli macie jakikolwiek kontakt z naszą stroną internetową albo profilem FB, to mamy nadzieję, że zimą w górach zawsze macie ze sobą sprzęt lawinowy i umiecie go używać. Żeby utrzymać się w gotowości potrzebne jest ćwiczenie i tutaj dochodzimy do pytania jak i co ćwiczyć, żeby poświęcony na to czas jak najbardziej zwiększał nasze szanse na sukces w ratownictwie w obrębie zespołu.
Od lat nasze szkolenia lawinowe koncentrują się na unikaniu lawin i ocenie sytuacji w terenie, a w zakresie ratownictwa w zespole przygotowują do sprawnego radzenia sobie z pojedynczymi zasypaniami. Wynika to z tego, że poza służbami ratowniczymi i przewodnikami ćwiczenie złożonych scenariuszy wielokrotnych zasypań nie jest dobrze zainwestowanym czasem.
Bardzo rozbudowane analizy wszystkich zaobserwowanych na przestrzeni wielu lat lawin w Tyrolu i w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie prowadzą do zbieżnych, a interesujących wniosków. Tyrol ma jedną z najbogatszych i najlepiej prowadzonych baz danych dotyczących lawin na świecie. Kanada i USA ze względu na rosnącą ilość zimowych użytkowników gór również gromadzą sporo danych. W artykule „ Specialized Multiple Burial Techniques: Reality Versus Myth. The European Perspective” Dieter Stopper i Jon Mullen zbadali wszystkie tyrolskie wypadki lawinowe w sezonach 1997/8 – 2002/3, czyli na przestrzeni sześciu zim i dotarli do osób, które udzielały pomocy w zespole w przypadku całkowitego zasypania jednej lub więcej osób. Ze wszystkich tych wypadków na przestrzeni zdarzył się jeden, w którym wykorzystano zaawansowane techniki poszukiwawcze i jeden, w którym ich nie zastosowano, ale byłoby to celowe. W pozostałych, albo zasypani nie mieli nadajników, albo nie mieli ich poszukujący, czy wreszcie ofiary były na tyle daleko od siebie, albo ilość ratujących tak ograniczona, że sytuacje te były rozwiązywane jako ciąg pojedynczych zasypań.
Podobne badania przeprowdzone w oparciu o statystykę Stanów Zjednoczonych dla lat 1995-2007 prowadzą do takich samych wniosków. (Revisiting Multiple Burial Statistics: U.S. Avalanche Incidents 1995-2007, Bruce Edgerly).
Wspomniane analizy pokazały, że praktycznie wszyscy udzielający pomocy mówią o poważnych kłopotach i problemach, ale w innym obszarze. Wbrew dość rozpowszechnionej perspektywie, to wykopywanie ofiary, a nie poszukiwania za pomocą transmiterów jest największym wyzwaniem. Wykopywanie ofiar jest najbardziej czasochłonną częścią ratownictwa w zespole i optymalizacja tego działania może prowadzić do największych zysków. Większość ćwiczeń prowadzi się do momentu trafienia sondą w plecak czy pudełko z nadajnikiem, a kopanie, poza ogólną informacją, że należy kopać od dołu w kierunku sondy, a nie po sondzie w dół, z reguły traktowane jest po macoszemu. Analiza wypadków, oraz relacje tych, którzy brali udział w realnych akcjach w małych zespołach koleżeńskich lub przewodnickich każą inaczej rozkładać akcenty szkoleniowe, jak i podczas ćwiczeń we własnym zakresie. Wbrew poczuciu, że kopać jest łatwo i to tylko kwestia sił, strategiczne kopanie musi być pełnoprawną częścią treningu w ratownictwie w zespole, a łopata cześcią wyposażenia, która nie może służyć głównie do poszukiwania oszczędności na wadze. Ostrze musi być metalowe, a stylisko długie lub rozkładane…
Przepis na skuteczne wykopywanie przedstawiamy poniżej, ale zapoznanie się z nim nie wystarczy – trzeba go naprawde poćwiczyć, a poza samą techniką poszukiwań, sondowania i kopania oczywiście potrzebne jest całościowe podejście do akcji ratunkowej.
Jeśli kopiemy w pojedynkę, to po trafieniu ofiary sondą zostawiamy ją w śniegu i rozpoczynamy kopanie – przy zasypaniach płytszych niż metr w pobliżu sondy, jeśli nie jest poziomo to oczywiście poniżej. Przy zasypaniach głębszych niż metr zaczynamy kopać od dołu – w takiej odległości od sondy, która równa się 1,5 głębokości zasypania. W pierwszej fazie kopania nie wyrzucamy śniegu w dół, a na boki. Pozwala to uniknać zabudowania się naszej dziurze wałem z odrzuconego śniegu. Dopiero kiedy głębokość dziury zaczyna zbliżac się do metra, zaczynamy wyrzucac śnieg w dół. Należy sie starać, żeby wyrzucany śnieg tylko raz trafiał na łopatę i nie musiał byc przerzucany powtórnie. Może to być niemożliwe przy głębokich zasypaniach przekraczających dwa metry, ale typowe są zasypania na poziomie mniej więcej metra.
Jeśli kopiemy w trzy lub więcej osób, to niezależnie od głębokości zasypania dwie osoby zaczynaja kopać przy sondzie odrzucając śnieg na boki, a jedna lub więcej w takiej odległości od sondy, która równa się 1,5 głębokości zasypania. Przy dwóch kopiących jeden zaczyna przy sondzie, a drugi poniżej. Przy większej ilości osób warto się zmieniać naprawdę często i o ile grupa ma wyraźne kierownictwo można pomyśleć o zastosowaniu popularnego w niektórych opracowaniach systemu taśmy transportowej, w którym kolejni kopiący przemieszczają śnieg coraz dalej.
Lawiniska są często na tyle twarde, że śniegu nie da się nabierać na łopatę – wtedy konieczne jest wycinanie bloczków. Jeśli możliwe jest odgarnianie śniegu, zamiast podrzucania go w górę, to nalezy z tego korzystać. Po dokopaniu się do ofiary trzeba poszerzyć otwór tak, aby jak najszybciej uwolnić jej twarz i klatkę piersiową i pamiętać o tym, że ofiary nie wyciągamy ze śniegu gwałtownie, tylko delikatnie wysuwamy na przygotowaną poziomą platformę.
Życzymy udanych ćwiczeń i tego, żeby okazały się niepotrzebne.