Narciarze – poza tymi, którzy wciąż nie odcięli ratrakowej pępowiny – szukają puchu. „Puch jest najlepszy, puch jest wspaniały, z prawdziwego puchu nie może być lawiny, zwłaszcza jeśli jest naprawdę miękki….”
Prawda jest niestety taka że może – i dla ilustracji tej tej tezy warto rzucić okiem na dwa zdjęcia z zeszłego tygodnia z okolic Doliny Chochołowskiej. W miejscu gdzie robiliśmy profil i testy, warstwa nowego śniegu miała około 30 cm grubości i była bardzo miękka. „Pięść” w skali twardości śniegu, czyli na całej grubości warstwy z minimalnym naciskiem można było w nią wsunąć zamkniętą pięść w rękawicy. Różnice twardości w warstwie były nie do zaobserwowania. Różnice kształtu i rozmiaru kryształów również – po prostu puch…
Zdjęcie poniżej pokazuje ten nowy śnieg, ale pod światło – był tak miękki, że trudno było z zrobić pasek o grubości około 10 cm, ale stopniowe podcinanie łopatą odniosło skutek i wyraźnie widać jak zmienna jest gęstość śniegu w obrębie tej jednej warstwy.
Zdjęcie tytułujące wpis i przypomniane poniżej (fot. P. Kopta) pokazuje ten sam śnieg po przeprowadzeniu testu 'Burp”, używanego w bardzo miękkim śniegu i polegającego na uniesieniu na łopatce interesującej nas warstwy, po czym delikatnym, kilkukrotnym stuknięciu w nią z dołu. Wszelkiego typu testy kompresyjne w bardzo miekkim śniegu nie mają sensu, bo sam ciężar łopatki niszczy strukturę śniegu. Efekt przerósł nasze oczekiwania… Przypominam, że był to śnieg tak miękki że podniesienie go na łopatce było naprawdę problemem, ponieważ się rozsypywał, a widoczne na łopatce „klocki” dałoby się zniszczyć silnym dmuchnięciem.