Przenosimy się na Grań Rochefort, która jest bezpośrednim sąsiadem opisywanego wcześniej przez nas czterotysięcznika Dent du Geant. Grań jest jedną z najbardziej pożądanych i najpiękniejszych klasycznych przejść w Alpach Zachodnich.
Grań w całej okazałości – Aig de Rochefort 4001m na którym kończy się grań, to wierzchołek widoczny na tle nieba w środku zdjęcia, na tle nieba na ostatnim planie widać Grandes Jorassess.
Zdjęcie z drugie części grani – warto zwrócić uwagę na ciekawostkę związaną z chodzeniem po lodowcach. Wbrew intuicji można wpaść do szczeliny idąc po wąskiej, w miarę stromej grani. Sami spójrzcie. 🙂
Przebyto ją po raz pierwszy w 1900 roku, podczas zejścia z Aiguille de Rochefort (4001m n.p.m.). Przejście tego odcinka wymaga opanowanych umiejętności poruszania się w rakach, asekuracji na grani i odporności na dużą ekspozycję. Strzelista i miejscami wąska na kilkanaście centymetrów grań, zaczyna się pod turnią Dent du Geant (drogę do tego miejsca opisywaliśmy wcześniej w naszym artykule https://freerajdy.pl/dent-du-geant-czyli-zab-giganta/ „Dolna część drogi”) i wije się do Aig de Rochefort (4001m n.p.m.). Przejście samej grani pochłania kilka godzin, dlatego trzeba być na niej już o poranku.
Poza ekspozycją, która jest naprawdę duża, podczas przejścia tej eksponowanej formacji trzeba uważać na nawisy, które pochylają się raz na jedną stronę grani, raz na drugą. Nawet jeżeli są widoczne ślady ludzi, trzeba mieć do nich ograniczone zaufanie, bo mogą przebiegać zbyt blisko nawisu. Nie jest przypadkiem, że grań ma naprawdę spory dorobek jak chodzi o tragiczne wypadki i unikają jej pseudo-przewodnickie agencje i kluby specjalizujace się w „wyprawach partnerskich”. Tu ich metody budowania zespołów liczących sześć, osiem i więcej osób kompromitowały by się częściej i bardziej dramatycznie niż na łatwiejszych alpejskich turach, gdzie tworzą zagrożenie, kpią z zasad alpinizmu, ale najczęściej jakoś uchodzą z życiem. 🙂
Grań Rochefort kończy się na Aig de Rochefort (4001m n.p.m.), skąd trzeba wrócić tą samą drogą do schroniska Torino.
Wspinaczkę granią można kontynuować w stronę Grandes Jorasses i jest to wspaniała mikstowa trasa, osiągająca miejscami w skale czwórkowe trudności, ale przede wszystkim dzika, eksponowana i bardzo długa. Nie ma na niej z reguły innych zaspołów, odwrót jest praktycznie niemożliwy, a sceneria jest taka jakiej można się spodziewać po kilometrach głównej grani Alp w ich najwyższej części. Przejście wymaga noclegu w bivacco (schronie) Canzion przy przełęczy Col des Jorasses. Następny dzień musi zacząć się wcześnie, by zdążyć wejść na najwyższy punkt Grandes Jorasses Pointe Walker (4208m n.p.m.) i zejść trudnym terenem na włoską stronę do schroniska Boccalatte. Taka kontynuacja grani Rochefort wymaga bardzo stabilnej pogody, bardzo dobrej aklimatyzacji i naprawdę dużych kompetencji, ale jest tego warta. To po prostu alpinizm z najwyższej półki.