Po Tour Ronde przedstawiamy kolejny z wielkich alpejskich klasyków, czyli Dent du Geant (Ząb Giganta), mierzący 4013m. Szczyt ten jest najwybitniejszą kumulacją grani pomiędzy Grandes Jorasses, a Mont Maudit. W tej samej grani leży również Tour Ronde, oddalona od Zęba Giganta mniej więcej 4 km w linii prostej.
Dent du Geant to skalna turnia na tle nieba po lewej stronie zdjęcia, na środku zdjęcia widać opisaną juz przez nas Tour Ronde z charakterystycznymi trójkatnymi polami lodowymi, a z prawej strony Mont Blanc.
Dent du Geant jest jednym z najtrudniejszych czterotysięczników całych Alp. Technicznie rzecz biorąc jest najtrudniejszy, ale na normalnej drodze sa stałe liny, które znacznie ułatwiają wejście. Blok szczytowy to skalna turnia, która strzela do góry z grani Rochefort na ponad sto metrów, a ściana północna widoczna na zdjęciu powyżej ma ponad pięćset metrów. Prowadzą nią bardzo poważne drogi z długim i skomplikowanym podejściem. Obelisk szczytowy zbudowany jest z bardzo dobrej jakości pomarańczowego granitu. Sam szczyt to dwa wierzchołki (Pointe Sella 4009m i Pointe Graham 4013m). Pierwsze wejście miało miejsce w 1882 roku i w najtrudniejszych miejscach odbyło się z wykorzystaniem prymitywnej techniki sztucznych ułatwień, polegającej na wbijaniu w szczeliny stalowych prętów, używanych jako stopnie i chwyty. Podobnie jak w przypadku praktycznie wszystkich znaczących alpejskich szczytów, wejścia zarówno na Pointe Sella, jak i Pointe Graham dokonały oczywiście zespoły prowadzone przez przewodników.
Najłatwiejsza droga wejścia prowadzi od południowego zachodu, a trudności skalne wynoszą III, AO jeżeli skorzysta się grubych lin zawieszonych na drodze na stałe. Przy wspinaczce bez użycia poręczówek trudności wynoszą V+/VI, ale popularność drogi nie sprzyja bardziej czasochłonnemu wspinaniu bez korzystania ze stałych lin. Generalna wycena trudności góry w skali alpejskiej osiąga wysoki stopień AD.
Najlepszą bazą wypadową jest schronisko Torino, skąd wejście na szczyt i powrót do schroniska zajmuje cały dzień.
Powyżej szkic normalnej drogi na Dent du Geant, a odchodząca w prawo grań to Rochefort – o której zrobimy oddzielny wpis 😉
Dolna część drogi – podejście pod blok szczytowy prowadzi kruchym i brudnym terenem, gdzie umiejętność znalezienia właściwej drogi jest kluczowa. Zwłaszcza przy małej ilości śniegu – co często zdarza się w ostatnich latach – zespoły schodzące z optymalnej, unikającej pól luźnego gruzu ścieżki stwarzają realne zagrożenie dla innych. Ta bardzo łatwa technicznie część drogi jest z pewnością najbardziej niebezpieczna i ze względu na nią wyjścia na Ząb Giganta nie można polecać zespołom bez sporego doświadczenia, nawet jeśli byłyby w stanie pokonac trudności turni szczytowej.
Wspinaczka na blok szczytowy zaczyna się przy lewym krańcu jego południowej ściany i po kilkunastu metrach przewija się za krawędź na ścianę zachodnią. Przewinięcie to jedno z najtrudniejszych miejsc drogi. Zachodnia ściana ma płytowy charakter i w miarę wznoszenia się jest coraz bardziej stroma. Najtrudniejsze miejsca znajdują się w stromych rysach tuż pod pierwszym wierzchołkiem.
Trawers między wierzchołkami jest bardzo eksonowany i efektowny, a najwygodniejszym sposobem zejścia są zjazdy południową ścianą, co wymaga użycia podwójnej liny. Powrót drogą wejścia łącząc krótsze zjazdy i wspinaczkę w dół jest możliwy, ale znacznie bardziej wymagający.
Na szczycie główki lśnią w słońcu – to Marcin z Madonną.
Najlepszą bazą wypadową jest schronisko Torino, stąd wejście na szczyt i powrót do schroniska zajmuje cały dzień. Wyprawa na Ząb Giganta nawet w towarzystwie przewodnika nie jest propozycją dla osób bez doświadczenia. Pierwsza część drogi wymaga umiejętności używania raków i czekana oraz pewnego obycia z kruszyzną, a turnia szczytowa sporej sprawności wspinaczkowej i bardzo dużej odporności na ekspozycję (znacznie większej niż legendarna na południowa ściana Zamarłej Turni). Połączenie tych wymogów z dość długim, angażującym kondycyjnie dniem stawia poprzeczkę dość wysoko, ale i satysfakcja jest najwyższej próby 🙂 Naprawdę warto się przygotować na innych drogach i porwać na taką wyprawę, bo najtrudniejszy czterotysięcznik w Alpach jest tylko jeden.
Zapraszamy.